Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna

www.sshg.fora.pl
Forum dla fanów paringu Severus Snape i Hermiona Granger
 

Znajdę cię nawet na krańcu świata [NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> House ZONE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Mistrzyni Eliksirów
Mistrzyni Eliksirów



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 443
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z lochów...
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Czw 18:58, 19 Lis 2009    Temat postu: Znajdę cię nawet na krańcu świata [NZ]

No przyznać się, kto chce Hilsonka? Very Happy

Znajdę cię nawet na krańcu świata

James Wilson był człowiekiem twardo trzymającym się swojego zdania i poglądów (oczywiście wtedy, gdy próbował robić za psychoanalityka). Kiedy się uparł, nic nie mogło stanąć mu na drodze, nic nie mogło go od tego odwieźć. Potrafił być uparty jak mało kto. Tym razem był jeszcze bardziej uparty niż zwykle. Postanowił zeswatać irytującego diagnostę i upartą administratorkę. Od pewnego czasu, który mówiąc między nami był dość długi, było to jego celem życiowym. Chodził od przyjaciela do przyjaciółki i próbował im przemówić do rozumu. To jednak zbytnio nie skutkowało. House zbywał go mówiąc, że ma pacjenta do wyleczenia i, że musi się nim zająć. Było to zjawiskiem dość dziwnym i niespotykanym. Gregory House nigdy, ale to przenigdy nie śpieszył się do pacjentów, a wręcz przeciwnie znany był z tego, że omijał ich szerokim łukiem. Unikał ich jako ognia. Cuddy natomiast mówiła, że ma zajęcie- prace papierkową lub ważny telefon do wykonania. Ale onkolog wiedział, że oni unikają po prostu drażliwego tematu o tym co do siebie czują. A czuli coś do siebie – tego Wilson był pewny.

Tego dnia onkolog postanowił nie dać za wygraną. Postanowił tę dwójkę zapędzić w jedno miejsce jak zwierzynę do klatki i nie wypuścić ich stamtąd dopóki nie uświadomią sobie pewnej prostej rzeczy i nie powiedzą dwóch z pozoru banalnych i prostych do powiedzenia słów. Wilson spojrzał na zegarek. Była 15.30. House najprawdopodobniej ukrywał się w schowku. Jak zwykle starał się ominąć przychodnię. Brązowowłosy mężczyzna ruszył w stronę gabinetu swej przełożonej i jednocześnie przyjaciółki, aby nakablować na przyjaciela.

Jeśli wszystko przebiegłoby według planu, który Wilson misternie ułożył w swojej głowie, Cuddy by się wściekła i ruszyła po House’a do schowka, a on poszedłby za nią. W ten sposób Wilson miałby w jednym pomieszczeniu administratorkę i diagnostę, i przemówiłby im wreszcie do rozumu.

Pierwsza część planu przebiegła pomyślnie. Dopiero podczas drugiej onkolog napotkał problemy.

- House marsz do przychodni! – krzyknęła Cuddy.

- Mamo, serial jeszcze się nie skończył – diagnosta zrobił minę zbitego pieska.

Administratorka przewróciła oczami. Często zastanawiała się, czy House wyrośnie kiedyś z wieku dziecięcego i przestanie zachowywać się jak przedszkolak. Na pewno Princeton Plainsboro Teaching Hospital stałby się miejscem bezpieczniejszym… ale i nudniejszym.

- Natychmiast idź do przychodni! – wycedziła przez zęby brunetka.

Wilson westchnął. Powinien był przewidzieć, że Cuddy zacznie wrzeszczeć na House’a i nici z jego planu. Onkolog musiał coś prędko wymyślić. Nagle lampka w jego głowie zaświeciła jasno na żółto.

- Panie i Panowie, zebraliśmy się tu po to aby ta o to piękna Lisa Cuddy i ten o to równie przystojny Gregory House, wyznali sobie pewną rzecz; a mianowicie miłość – zaczął teatralnym szeptem, później zaś jego głos się wzmocnił. – A więc przejdźmy do rzeczy. Najpierw ty Liso, powiedz co masz powiedzieć, potem ty Greg.

Cuddy westchnęła. Do Wilsona nie docierało, że on jej nie kocha. Ona też go nie kochała… już nie.

Na twarzy House’a odmalowało się wiele emocji; tak wiele jak nigdy wcześniej. Przez głowę przebiegło tysiąc myśli.

Dlaczego on to powiedział?
Czy on tego nie widzi?
Dlaczego on nie widzi tak oczywistej rzeczy?
Dlaczego to powiedział?
Dlaczego?
Dlaczego?
Dlaczego?


Diagnosta zamknął oczy. Kiedy je spowrotem otworzył jego twarz nie wyrażała już żadnych uczuć. Nie odezwał się. Odszedł. Stał tam, ale jednak odszedł; tak jakby jego życie legło w gruzach.

***

House odszedł. Ta wiadomość wisiała w powietrzu. Wszyscy w szpitalu nie mówili o niczym innym. To była sensacja. Była to jednak z tych informacji, które migiem obiegały placówkę Princeton Plainsboro Teaching Hospital. Od woźnego po administratorkę – wszyscy o tym wiedzieli. House odszedł.

Owszem człowiek o imieniu i nazwisku Gregory House przychodził codziennie do pracy. Ale to już nie był prawdziwy House. Prawdziwy House odszedł.

Nowy House nie spóźniał się do pracy. Jego noga codziennie równo o ósmej przekraczała próg PPTH. Po szpitalu chodził ubrany w fartuch, czym wprawiał wielu w stan osłupienia. Bez słowa protestu spędzał parę godzin w przychodni, gdzie leczył pacjentów. Zbierał wywiad rodzinny, nie kłócąc się przy tym z rodzicami pacjenta. Przestał robić kolegom z pracy kawały, które w zasadzie śmieszyły tylko go, jako, że ofiary nie były zazwyczaj zadowolone. Nie rzucał sarkastycznych uwag. Nie można powiedzieć, że stał się miły. Co to, to nie. On po prostu przez większość czasu uparcie milczał. Odzywał się tylko wtedy kiedy musiał.

Powoli wszystkim zaczynało brakować prawdziwego House’a. zaczynali nawet tęsknić za jego sarkastycznymi, wrednymi i często chamskimi komentarzami. Gdyby ktoś przed ‘odejściem House’a’ powiedział, że pracownicy PPTH będą za nim tęsknić, zapewne zostałby wsadzony do psychiatryka. A jednak – tęsknili za nim. Tęsknił Chase, tęskniła Trzynastka, tęskniła Cameron, tęsknił Foreman… po prostu wszyscy tęsknili.

Najbardziej jednak brakowało go Wilsonowi. Na Merlina! Zaczął już tęsknić za tym, że diagnosta podkradał mu jedzenie.

Onkolog wciąż nie doszedł do tego dlaczego House zmienił się tak diametralnie.

A dni mijały. W końcu minął miesiąc.

Brązowowłosy mężczyzna wiedział, że nie wytrzyma już zbyt długo. Chciał podbiec do przyjaciela, potrząsnąć nim i krzyknąć: House, wracaj! Gdzie jesteś do licha?!

W końcu Wilson powziął zamiar przywrócenia prawdziwego House’a – tego chamskiego, bezczelnego i złośliwego.

Z takim postanowieniem udał się do Cuddy. Bądź co bądź ona też uczestniczyła w tym wydarzeniu, podczas którego w House’ie zaszła wielka zmiana.

Onkolog wszedł do gabinetu administratorki i zapytał prosto z mostu:

- Wiesz co dolega House’owi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paradoxantka
Młodszy Mistrz Eliksirów



Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Czw 20:20, 19 Lis 2009    Temat postu:

Kiedy next? Bo ja już teraz wytrzymać nie mogę!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inor
Mistrzyni Eliksirów
Mistrzyni Eliksirów



Dołączył: 01 Paź 2009
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sypialnia Severusa...
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Pią 11:45, 20 Lis 2009    Temat postu:

Laughing Very Happy Laughing Very Happy Laughing
Shocked Smile Shocked Smile Shocked Smile
Ależ się cieszę! nasza radosna twórczość mnie rozwala!
I oczywiście czekam na kolejne epizody. Ach te Hilsonki ( to brzmi jak dobre cukierki!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paradoxantka
Młodszy Mistrz Eliksirów



Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Pią 11:57, 20 Lis 2009    Temat postu:

Zgadzam się w 100%, chociaż uwielbiam Hameronki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> House ZONE Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin