Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna

www.sshg.fora.pl
Forum dla fanów paringu Severus Snape i Hermiona Granger
 

Kielich goryczy [NZ][4/?]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction SS/HG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Mistrzyni Eliksirów
Mistrzyni Eliksirów



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 443
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z lochów...
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Nie 23:05, 21 Mar 2010    Temat postu: Kielich goryczy [NZ][4/?]

Kielich goryczy.

Prolog

Zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij, zapomnij... , to jedno słowo huczało jej w głowie tuż po przebudzeniu. Ale o czym miała zapomnieć? Już nie pamiętała. Jej policzki były mokre od łez. Znów miała koszmar? Nie wiedziała. Nie pamiętała.

Wygrzebała się z pościeli i wstała z łóżka. Gorąca herbata – tego jej było trzeba. Poszła do kuchni ją zaparzyć. Już po chwili siedziała przy stole z kubkiem gorącego napoju.

Zapomnij, słowo nie dawało jej spokoju. O co chodziło? Co miała zapomnieć? Chciała wiedzieć. Zawsze chciała wszystko wiedzieć. Była cała zirytowana, kiedy czegoś nie wiedziała.

Zaśmiała się cicho, trochę jakby z goryczą. Zew wiedzy zawsze ją przyzywał, a ona nie potrafiła mu się przeciwstawić. A czasami powinna była. Być może wszystko byłoby wtedy prostsze. A może i nie. Nie wiedziała i miała się nie dowiedzieć. Postąpiła tak, a nie inaczej. Już nie mogła tego zmienić. Nie było sensu gdybać.

Wojna wciąż trwała, ale jej już nie dotyczyła. Tchórzostwem było przenieść się do Paryża? Raczej tak. Spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i wyjazd, nie informując o niczym przyjaciół – tak, to było tchórzostwo. Zmieniła się, bardzo. Kiedyś tak nie postępowała. Kiedyś pozostałaby walczyć. Kiedyś była odważna. Wojna odciska na ludziach trwałe piętno, zmienia ludzi. Ją zmieniła. Uciekła, nie chcąc w dzień, w dzień przeżywać koszmaru. A teraz przeżywała go w snach. Pytanie tylko czy to było lepsze, czy gorsze od prawdziwego?

Rozległ się sygnał nadchodzącego smsa. Młoda kobieta sięgnęła ręką po telefon, leżący na stole.
Hermiona, spotkajmy się przy wieży Eiffla za godzinę. – głosiła wiadomość od człowieka z którym przed ucieczką żyła.
Draco w Paryżu? Co on tu robi? Skąd wie, że tu jestem? – narodziły się pytania. Pytania bez odpowiedzi. A ona chciała wiedzieć. Wstała i zostawiając niedopitą herbatę poszła się ubrać. Musiała wyjść już teraz, aby zdążyć.

W końcu ubrana w ciepły bordowy płaszcz i o tym samym kolorze czapkę, zakrywającą uszy wyszła. Była zimna, było zimno. Otuliła się szczelniej.

Zaczął padać deszcz. Spoglądając co chwila na zegarek , szybkim krokiem zmierzała na miejsce spotkania. Czarne kozaki rozpryskiwały wodę na boki.

Już za chwilę miała stanąć twarzą w twarz ze swoją przeszłością, a może i przyszłością. Któż wie co szykuje nam los?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pon 22:57, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inor
Mistrzyni Eliksirów
Mistrzyni Eliksirów



Dołączył: 01 Paź 2009
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sypialnia Severusa...
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Pon 21:03, 22 Mar 2010    Temat postu:

Ach, coolness, ty jak zwykle pelna pomysłów. Ujmujesz, jak zwykle.
Zapomnij...
Własnie. Tyle razy chciałoby sie zapomniec. Trzymam kciuki za to opowiadanie.
Inor.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Mistrzyni Eliksirów
Mistrzyni Eliksirów



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 443
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z lochów...
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Śro 20:59, 24 Mar 2010    Temat postu:

Inor, pomysłów to ja mam naprawdę dużo, gorzej z czasem na ich wykonanie.

Rozdział pierwszy

Już za chwilę miała dojść na miejsce, kiedy ogarnęły ją wątpliwości.
Czy dobrze robię idąc się z nim spotkać? Zmieniłam się, on pewnie też… Czy to bezpieczne? A co jeśli to nie on wysłał wiadomość? Przecież łatwo złamać zabezpieczenia w komórce. – kolejne pytania, wątpliwości. Po raz kolejny w jej życiu wygrała chęć wiedzy. Była przekonana, że Draco nie szukałby jej gdyby nie było to coś ważnego. Zniknęła, musiała powód – tak pewnie sądził. Nie naruszyłby jej spokoju, gdyby nie musiał.

Niewiele później doszła na miejsce. Rozejrzała się – stał pod samą wieżą, zadzierając głowę wysoko do góry. Zaśmiała się – ona już przyzwyczaiła się do niesamowitego widoku jaki przedstawiała wieża Eiffla. Nie zmienił się, przynajmniej nie z wyglądu – mogła to stwierdzić nawet z odległości w jakiej się znajdowała. Te same blond włosy, ta sama niemalże arogancka postawa – cały on.

- Chciałeś się ze mną zobaczyć – powiedziała, podchodząc wreszcie do niego.

- Hermiona! – krzyknął i rozłożył ramiona, jakby chcąc ją przytulić. Zawahał się jednak i opuścił ręce. Minęło zbyt wiele czasu. Teraz nie wiedział jakby na to zareagowała.

- Draco – rzekła cicho – powiedz po co się tu pojawiłeś, a potem zniknij z mego życia. Na zawsze.

Popatrzył na nią ze strachem w oczach. To już nie była ta sama dziewczyna, którą znał przed jej zniknięciem. Minęło zaledwie, a może aż dwanaście miesięcy. To wystarczyło – nastąpiła w niej jakaś zmiana.

- Co ci się stało? – Chciał wiedzieć.

- Zbyt wiele – odpowiedziała. – Odpowiedz, a potem odejdź – nalegała.

Przytaknął skinięciem głowy.

- Potter i jego żona nie żyją. Zginęli na jednej z misji. Niewiele jednak wcześniej urodził im się syn. Nazwali go Albus, na cześć zmarłego dyrektora. W ich testamencie zostałaś wyznaczona na matkę zastępczą dla Albusa, jeśli coś im się stanie – rzekł z pozoru bez emocji. Nigdy nie zaprzyjaźnił się z Harrym ani Ginny, jednakże nie nienawidzili się, jak to było za czasów szkolnych. Wojna wszystko zmieniła. Choć nie żył z nimi w zażyłości, tolerowali się i wspomagali, jak tylko mogli.

- Nie! – krzyknęła. W jej do tej pory niemal pustych oczach zalśniły łzy i pojawiły się tysiące emocji. Od smutku, poprzez smutek, do goryczy. – Nie… - powtórzyła. Tym razem już ciszej. Harry i Ginny byli jej przyjaciółmi. Wiedział, że będzie cierpiała po ich stracie. – To nie może być prawda – szepnęła.

- Złoty Chłopiec nie żyje – potwierdził to, w co nie chciała uwierzyć. – Ktoś inny będzie musiał pokonać Voldemorta… - skrzywił się nieznacznie, wypowiadając to imię.

Zapadła niezręczna cisza.

- Powinnaś wiedzieć, że ojcem chrzestnym Albusa jest Severus – powiedział Draco, przerywając ją. – Do tej pory nie wiem dlaczego się zgodził zostać chrzestnym dziecka Pottera… - dodał.

- A matką chrzestną? – zapytała przez łzy.

- Ty – odpowiedział krótko.

- Mam się nim zająć, tak? – spytała.

- Albusem? Owszem – przytaknął.

- Dobrze – zgodziła się. – Wrócę… - Na twarzy blondyna odmalowała się ulga. – Ale tylko dla niego, to mój obowiązek – zastrzegła. – Nie będę walczyć.

- Niech będzie – zgodził się. – Żegnaj więc póki co.

Złapała go za rękę.

- Nie odchodź…

Popatrzył na nią zdziwiony. Przecież zaledwie parę minut temu kazała mu zniknąć ze swego życia.

- Nie chcę dzisiaj być sama – wytłumaczyła.

Zrozumiał.

***

Rozejrzał się po mieszkaniu. Nie było pokaźnych rozmiarów, ale nie było też bardzo małe.

- A więc tu mieszkasz – stwierdził oczywistość.

- Tak – przytaknęła, choć nie musiała.

Zdjęli płaszcze i powiesili je na wieszaku. Po chwili usiedli w kuchni przy małym stoliku.

- Herbaty? – zapytała.

- Z chęcią – odparł, wciąż rozglądając się ciekawie.

Wstała i nastawiła czajnik. Czekając aż się woda zagotuje, spytała:

- Jak zginęli?

- Na misji, przecież mówiłem – zirytował się.

- A dokładniej? – zapytała smutnym głosem.

- Zabił ich Nott, kiedy śledzili śmierciożerców. Nie wiem w jaki sposób odkrył ich obecność. Byli w pelerynach niewidkach. Niestety nawet one nie są niezawodne… - powiedział.

- Pelerynach niewidkach? – zdziwiła się. Przed jej zniknięciem jedynie Harry posiadał takową.

- Ostatnio Ministerstwo wyposażyło w pelerynę niewidkę każdego Aurora – wytłumaczył.

Skinęła głową na znak, że rozumie. W tym momencie woda skończyła się gotować. Kobieta nalała ją do kubków i wrzuciła do nich torebki herbaty.

- Proszę – powiedziała, podając mu jeden.

- Dzięki. – Poczekał aż herbata się zaparzy, poczym pociągnął spory łyk.

- Co się działo od mojego zniknięcia? – spytała po chwili.

- Dużo – rzekł lakonicznie.

- Nie pytam czy coś się działo, tylko co się działo – zauważyła.

Uśmiechnął się. Nie przeoczyła jego „pomyłki”. A więc nie zmieniła się tak bardzo. Wciąż jest niezwykle uważna i piekielnie inteligentna. – pomyślał.

- Blaise oświadczył się Lunie – zaczął. Widząc jej niedowierzające spojrzenie, dodał – Tak, wreszcie zebrał się na odwagę i to zrobił. I tak nie wiem co on widzi w tej Pomylunie.

- Nie nazywaj jej tak! – oburzyła się Hermiona. – Na swój sposób Luna jest urocza – stwierdziła.

- Niech ci będzie – przyznał jej rację, choć po tonie jego głosu można było poznać, że się z nią nie zgadza. – Weasley zamknął się w swoim biurze w Ministerstwie i nie wyściubia stamtąd nosa, bawiąc się papierkami i nie chodząc już na żadne misje. Podejrzewam, że ma to coś wspólnego ze śmiercią jego siostry i Pottera. Bliźniacy Weasleyowie wciąż prowadzą sklep z dowcipami i wymyślają nowe zabezpieczenia i bronie dla Zakonu. Swoją drogą muszę przyznać, że naprawdę nieźle im to idzie. O reszcie Weasleyów nic mi nie wiadomo – od czasu do czasu widuję ich jedynie na zebraniach Zakonu. Lupin i Tonks zachowują się, jak para zakochanych nastolatków, zupełnie nie zważając na to, że innych przyprawia to o wymioty. Black, co zrozumiałe, rozpacza po stracie chrześniaka. Snuje się po Grimmauld Place 12, nie zauważając innych i nie reagując na nic. Ostatnimi czasy aktywność śmierciożerców wzrosła, coraz częściej napadają na domy – nie tylko mugoli, lecz także czarodziejów i to nie pochodzenia mugolskiego, ale także tych czystokrwistych, którzy nie dołączyli do Voldemorta. Hogwart jeszcze jest nas.

Zauważył, że odetchnęła z ulgą na tą wiadomość. Gdyby stracili Szkołę Magii i Czarodziejstwa, nie było by już nadziei na zwycięstwo. Po pierwsze dlatego, że Hogwart był twierdzą niemalże nie do zdobycia, po drugie – fakt, że on jeszcze do nich należy, podnosił na duchu.

- McGonagall ledwo wyrabia, zajmując się Zakonem i pełniąc rolę dyrektorki Hogwartu, ale daje sobie radę – podjął opowieść.

Cały dzień – z przerwą na lunch, obiad i kolację – spędzili na rozmowie o tym co się działo w Anglii. W znacznej części to Draco opowiadał, a Hermiono słuchała z uwagą.

***

- Tu będziesz spać. – Wskazała ręką na kanapę w salonie.

- Ok. – przytaknął, uśmiechając się smutno. Roku rozłąki ich związek najwyraźniej nie przetrwał – legł w gruzach.

Już miała wyjść z pokoju i zostawić go samego, kiedy zapytał:

- Hermiono, dlaczego uciekłaś?

Zamarła z ręką na klamce. Już miała nadzieję, że to pytanie nie padnie wcale. Odwracając się powoli w jego stronę, powiedziała:

- Nie dzisiaj, Draco.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pon 22:57, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Mistrzyni Eliksirów
Mistrzyni Eliksirów



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 443
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z lochów...
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Pon 22:55, 24 Maj 2010    Temat postu:

Eh, nie wstawiłam tu wcześniej - nie wiem dlaczego.



Rozdział drugi

Ranek nastał dla Hermiony stanowczo zbyt szybko. Nie miała najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, a co dopiero stawić czoła swojemu byłemu chłopakowi. Wiedziała, że będzie ją wciąż męczył jednym pytaniem. Dlaczego uciekłaś? – Nie było szansy, by go ponownie nie zadał. Draco Malfoy potrafił być bardzo męczący, jeśli tylko chciał się czegoś dowiedzieć. Jak na byłego Ślizgona przystało potrafił strasznie irytować byłą Gryfonkę. Ale cóż, co jak co, ale starych nawyków nie wykorzenia się tak łatwo.

Nie kłopocząc się z przebraniem z piżamy wyszła z pokoju i udała się do kuchni. Kto, jak kto, ale Draco widział ją już we wszystkim, a nawet bez niczego.

Usiadła przy stole i postanowiła na niego tu zaczekać. Najwyraźniej jeszcze spał, a ona nie zamierzała robić wyjątków – zawsze jadła śniadanie w małej kawiarence, dwie ulice dalej. Miała swoją codzienną rutynę i nie zamierzała się jej zmieniać ze względu na niespodziewanego gościa.

Po jakimś czasie, kiedy już znudzona kobieta stukała palcem w blat stołu, do kuchni wszedł nie do końca jeszcze obudzony Draco. Jego blond włosy tworzyły artystyczny nieład, a szaroniebieskie oczy wpatrywały się tępo przed siebie. Był ubrany jedynie w bokserki i ciemnozielony T-shirt, podkreślający jego niegdysiejszą należność do Domu Węża. Spojrzała na niego przelotnie. Na jego widok nie czuła teraz takiej ekscytacji, jak paręnaście miesięcy wcześniej. Było, minęło, pomyślała.

- Czyżbyś próbowała nasycić się moim widokiem? Wiem, że jestem piękny, ale… - odezwał się Malfoy, który najwyraźniej już zaczął kontaktować z otoczeniem. Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.

- Taki pewny? Zapewniam cię, że mam na kogo patrzyć i tym kimś nie jesteś ty. – Zaskoczyła go. Widziała to wyraźnie po wyrazie jego twarzy.

- Masz kogoś? – zapytał.

- Być może – odpowiedziała z tajemniczą miną.

Przez chwilę przekomarzali się jak za starych, dobrych czasów.

- Hermiono… powiedz mi, proszę, dlaczego wtedy uciekłaś? – spoważniał nagle i beztroski nastrój minął.

Odwróciła wzrok. Chciała krzyczeć, walnąć w coś, rozwalić cokolwiek… Nie chciała o tym mówić. To było jeszcze zbyt trudne, zbyt świeże.

Po chwili spojrzała na niego proszącym wzrokiem. Coś w jej oczach było takiego, że zrezygnował, przynajmniej na razie.

Skinął głową.

- Nie chcesz, to nie mów – powiedział.

W myślach mu podziękowała. Dał jej spokój. Wiedziała, że długo nie wytrzyma i niebawem znów będzie o to pytał, ale liczyło się tylko teraz. Na tę chwilę nie musiała nic mówić.

- Chodź, pójdźmy się ubrać, a potem idziemy na śniadanie – rzekła.

- Razem? – Zatrzepotał rzęsami.

Uśmiechnęła się, lecz uśmiech nie sięgnął jej oczu. Czaił się w nich smutek. Nie zauważył tego albo nie chciał tego widzieć.

- Tylko się pośpiesz – rzuciła do niego, wychodząc z kuchni. – Dzięki Merlinowi nie masz tu żadnych rzeczy, więc nie będziesz się stroił przez godzinę – dodała po namyśle.

Parsknął cicho.

***

Kawiarenka była dość duża, ale jednocześnie przytulna. Jej brązowy wystrój przypominał trochę młodemu arystokracie komnaty Severusa Snape’a. Malfoy zaśmiał się cicho. Wszyscy uczniowie Hogwartu zgodnie twierdzili, że pokoje w których mieszka Mistrz Eliksirów są przerażająco czarne, ostatecznie w barwach Slytherinu. Nikt nie podejrzewał Snape’a o zamiłowanie do brązu, ognia tlącego się w kominku i przytulnej czerwonej (o zgrozo!) kanapy. Sam Draco był zdziwiony, kiedy pierwszy raz wszedł do komnat swego ojca chrzestnego.

Siedzieli przy stoliku, czekając na przyniesienie zamówionej przez nich kawy i croissantów, kiedy do ich stolika podszedł czarnowłosy mężczyzna. Miał około trzydziestu pięciu lat, jak zauważył blondyn. Był dość wysoki, a zza grzywki jego czarnych włosów, wyglądały niebieskie, inteligentnie patrzące oczy.

- Hermiona! – Uściskał ją na powitanie, poczym nie czując zażenowania faktem, że kobieta nie przyszła tutaj sama, dosiadł się do nich i beztrosko zaczął nawijać o najdurniejszych rzeczach.

- Tom, to jest mój… ekhem… przyjaciel, Draco Malfoy – przerwała mu, przedstawiając Dracona. – Draco, to jest najbliższa mi osoba na tym świecie, innymi słowy człowiek, którego uważam za brata. – Tym razem zwróciła się do blondyna.
Uścisnęli sobie dłonie.

- Nie jesteście razem? – zdziwił się, a zarazem odetchnął Malfoy. Zachowywali się pod pewnymi względami, jak para. Widać było, że dobrze czuli się w swoim towarzystwie.

- No coś ty! – roześmiał się Tom. – Jestem od pięciu lat żonaty. – dodał. – Hermiona chodzi z moim młodszym bratem.

Atmosfera zagęściła się po tym stwierdzeniu. Draco posmutniał, jednak postarał się by nikt tego nie zauważył, co za bardzo mu nie wyszło. Tom popatrzył na niego przepraszającym wzrokiem.

- Możecie nie rozmawiać o mnie, jakby mnie tu nie było? – wtrąciła się brązowooka.

Roześmiali się. Atmosfera na powrót się rozluźniła.

- Więc… skąd się znacie? – spytał trzydziestopięciolatek Dracona po chwili milczenia.

- Z Hog… - Malfoy ugryzł się w język. – Ze szkoły – dokończył.

- Nie musisz się obawiać. Wiem co to jest Hogwart – roześmiał się Tom.

Młody arystokrata spojrzał na niego ze zdziwieniem malującym się w oczach.

- Myślałem, że jesteś mugo… - zaczął.

- Mugolem? Owszem tak jest – potwierdził jego przypuszczenia „brat” Hermiony.

Teraz na twarzy Malfoya odmalowało się autentyczne zdumienie.

- A więc skąd wiesz o Hogwarcie i magii? – spytał.

- Moja młodsza siostra jest w wieku Hermiony. Zaprzyjaźniły się jeszcze zanim Hermiona dowiedziała się, że jest czarodziejką. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, a, że często wpadała w odwiedziny do mojej i Alexa siostry, poznaliśmy się i także z biegiem czasu zaprzyjaźniliśmy. Nasza czwórka nie miała przed sobą żadnych tajemnic, dlatego Miona powiedziała nam o Hogwarcie i o magii. Początkowo jej nie wierzyliśmy, ale w końcu zrozumieliśmy, że to jest prawda. Alex i ona chodzili ze sobą już wcześniej, jednakże przeprowadziliśmy się tu, do Paryża i kontakt się urwał. Skontaktowała się z nami, kiedy tu przyleciała. Myśleliśmy, że tylko w odwiedziny, ale tu została. Od dwóch miesięcy Hermiona i Alex ponownie są razem. – Tom nie tylko odpowiedział na zadane pytanie, ale też dopowiedział więcej, uświadamiając Draconowi, jak naprawdę niewiele wie o swojej byłej dziewczynie.

- Idę do łazienki – powiedziała Hermiona, wstając i zostawiając ich samych.

- Długo ze sobą byliście? – zapytał starszy z mężczyzn, gdy tylko odeszła na bezpieczną odległość, tak, że nie mogła już usłyszeć ich rozmowy.

- Skąd taka myśl, że kiedykolwiek byliśmy razem? – opowiedział blondyn pytaniem na pytanie.
- To widać. A po za tym posmutniałeś, kiedy mówiłem o Mionie i o Alexie.

- Chodziliśmy ze sobą przez dwa lata, aż do jej zniknięcia – westchnął Draco.

- Uciekła? – zapytał Tom. Tym razem to on był zdziwiony.

- Tak… i nie chce powiedzieć dlaczego – powiedział Malfoy.

- Uważaj, Hermiona jest bardzo uparta – ostrzegł go czarnowłosy mężczyzna.

- Nie bardziej ode mnie. – Uśmiechnął się w odpowiedzi arystokrata.

- Chciałbym poznać Alexa – powiedział po minucie ciszy.

- To się załatwić – odpowiedział, śmiejąc się Tom.





Rozdział trzeci

Kiedy kobieta wróciła do stolika, mężczyźni przekomarzali się w typowo przyjacielski sposób. Oczywiście Draco nie szczędził ironii w swoich wypowiedziach, ale to było normalne w jego przypadku. Zbyt długie przebywanie w towarzystwie Severusa Snape’a miało na niego niejaki wpływ.

- Miona, chodź, idziemy do Alexa. Twój przyjaciel twierdzi, że chce go poznać. – Uśmiechnął się do Hermiony Tom.

- Dobrze… - przytaknęła kobieta, posyłając Malfoyowi wszechwiedzące spojrzenie. Miała swoją teorię co do tego dlaczego blondyn chciał poznać jej chłopaka. Westchnąwszy dodała – ale za chwilę. Draco miał mi powiedzieć z jakiego powodu tu przyjechał. Myślę, że może to być coś ważnego. Inaczej by mnie nie szukał…

Filiżanka, którą trzymał były Ślizgon w ręce, wypadła mu z ręki, a kawa rozlała się po stoliku. Mężczyzna nie zwrócił na to uwagi. Wpatrywał się jedynie przerażonym wzrokiem w swoją przyjaciółkę. Miał ochotę potrząsnąć ją i krzyknąć: Na Merlina! Hermiono, co się dzieje?! Nie zrobił jednak tego. Z doświadczenia wiedział, że często takie zachowanie nie pomagają, wręcz przeciwnie – szkodzą. Milczał.

Z pomocą przyszedł mu Tom.

- Miona… co się stało? – zapytał.

Przeniosła spojrzenie z jednego na drugiego. Nie miała najmniejszego pojęcia o co może chodzić.

- Draco, obiecałeś mi powiedzieć… - powiedziała cicho.

- Hermiona, – zaczął Draco – naprawdę nie pamiętasz naszej wczorajszej rozmowy?

Pokiwała przecząco głową. Nie pamiętała.

- Nic nie pamiętasz? – pytał dalej.

- Pamiętam tylko, że spotkałeś się ze mną przy wieży Eiffla i że mówiłeś coś o Lunie i Blaise’ie oraz, że… - zawahała się – pytałeś mnie o to dlaczego uciekłam, a ja nie chciałam odpowiedzieć…

- Nic więcej?

Potwierdziła milcząco.

Westchnął.

- Czy ja o czymś nie wiem? – Popatrzył jej prosto w oczy.

- Czasami… - zaczęła – mój umysł blokuje mi niektóre wspomnienia, nie tracę ich jak w przypadku zaklęcia Obliviate, ale nie jestem wstanie ich sobie przypomnieć, chyba, że wydarzy się coś co zdejmie tymczasowo z moich wspomnień barierę.

Teraz rozumiała spojrzenie jakie jej rzucił Draco. Najwyraźniej poprzedniego dnia poinformował ją o czymś ważnym.

- Ma tak od dziecka – potwierdził jej słowa Tom.

- Merlinie… - Malfoy naprawdę był tym przerażony. Nigdy wcześniej nie słyszał o czymś takim, a swoim życiu miał już doczynienia z Czarną Magią. – Dlaczego nigdy nie mówiłaś o tym? Dlaczego nie widziałem efektów tego w Hogwarcie? – zarzucił ją pytaniami.

- Nie mówiłam, gdyż nie widziałam w tym sensu. Nikt nie umiał mi pomóc, więc… - Wzruszyła ramionami – Co do drugiego pytania… Dumbledore dawał mi specjalny eliksir, który niwelował to w znacznym stopniu. Nie wiem skąd to się wzięło, Dumbledore też nie był łaskawy mi wytłumaczyć, jedynie wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem. A kiedy umarł… przestałam dostawać eliksir, zaczęło się pogarszać…

- Czegoś nie rozumiem… - rzekł Malfoy. – Dumbledore umarł, kiedy byliśmy w na szóstym roku w Hogwarcie, a od tamtego czasu minęły już ponad trzy lata, a jakoś nikt przed twoim zniknięciem nie dostrzegł twojego dziwnego zachowania.

Uśmiechnęła się do niego smutno.

- Nauczyłam się z tym żyć i to maskować… - powiedziała.

- I pomyśleć, że kiedyś uważałem, że można z ciebie czytać jak z otwartej księgi… - mruknął cicho. – A nie mogłaś się zwrócić do Severusa? – zadał pytanie.

- Nie. – Pokręciła przecząco głową. – Wyobrażasz to sobie? – Prawdę mówiąc nie wyobrażał. – Ja i profesor Snape nie darzymy siebie szczególną sympatią, choć to spore niedopowiedzenie.

Miała rację.

Tom przysłuchiwał im się ze szczerym zainteresowaniem. O niektórych rzeczach, czy osobach nie miał pojęcia. Przykładowo nigdy nie słyszał o Severusie Snape’ie. O Dumbledore’rze wiedział jedynie tyle, że był dyrektorem szkoły do której niegdyś chodziła Hermiona. Nie przerywał im jednak, wiedząc, że Draco ma do przekazania Mionie jakieś ważne informacje.

- Hermiona, myślisz, że jak powtórzę ci teraz to co mówiłem wczoraj, to zapamiętasz? Nie zapomnisz, jak to miało miejsce wcześniej? – zapytał poważnie młody arystokrata.

- Nie wiem – odpowiedziała szczerze.

- Słuchaj uważnie – westchnął. – Potterowie nie żyją, masz się zająć ich synem – wyrzucił z siebie.

- Teraz pamiętam… - wyszeptała cicho. Wspomnienie wczorajszego dnia naprawdę do niej powróciło. Poczuła niewyobrażalny smutek i złość.

Dlaczego tylu dobrych ludzi ginie? Dlaczego? Albus będzie skazany na wychowywanie bez rodziny, podobnie jak jego ojciec… Cóż za ironia, pomyślała.

Jakiś cichy głosik w jej głowie odpowiedział na zadane w myślach pytania:
- Toczy się wojna.

- Toczy się wojna – powtórzyła na głos i teraz do niej dotarło, że naprawdę tak jest. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie powinna była wtedy uciekać! Może oni by wtedy nie zginęli. Może mogłaby im pomóc, uratować ich…

- Trzeba było nie uciekać… Stchórzyłaś! – znowu usłyszała głos w swojej głowie. Wiedziała, że to nie jej podświadomość. Przestraszyła się. Czyżby zaczynała wariować?

Obaj mężczyźni spojrzeli po sobie. Ewidentnie zauważyli, że z Hermioną się coś dzieje.

- Miona, co się dzieje? – zapytali równocześnie.

Nie odpowiedziała.

- Zaprowadźmy ją do jej mieszkania – zaproponował cicho Draco.

Tom przystał na to, przyznając w duchu rację przyjacielowi swojej „siostry” i już po chwili, podtrzymując Hermionę z obu stron, zmierzali do domu kobiety.

Kiedy doszli na miejsce, zapakowali ją czym prędzej do łóżka, mimo jej wyraźnych sprzeciwów. Odetchnęli dopiero, gdy zasnęła.

- Zadzwonię po Alexa, to jej chłopak, powinien się dowiedzieć co się z nią dzieje – powiedział Tom, patrząc w stronę Hermiony.

Draco skinął głową, przyznając mu rację, choć tak naprawdę nie zamierzał akurat w tej chwili widzieć się z chłopakiem swojej byłej dziewczyny, z którą tak naprawdę nigdy nie zerwał. Owszem, miał zamiar go poznać, ale nie teraz. Teraz chciał tylko aby wszyscy zostawili go w spokoju z jego Hermioną.

Usiedli w kuchni, gdy Tom zadzwonił już do brata, zostawiając śpiącą kobietę w jej łóżku. Starszy z mężczyzn nastawił wodę w czajniku, aby się zaparzyła, najwyraźniej czując się tutaj nadzwyczaj swobodnie – jak we własnym domu.

- Zielona czy owocowa? – zapytał, wyrywając blondyna z myśli.

- Co…? – spytał tamten, nie rozumiejąc.

- Herbata… zielona czy owocowa? – powtórzył trzydziestopięciolatek.

- Owocowa.

Siedzieli przez jakiś czas w milczeniu, popijając gorący napój. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Otworzę – powiedział Tom, uprzedzając Dracona.

Po chwili wrócił do kuchni z drugim mężczyzną.

- Przedstawiam ci mojego brata Alexa – rzekł.

W tym momencie Malfoy podniósł wzrok i napotkał spojrzenie piekielnie niebieskich oczu.




Rozdział czwarty

Alex był zupełnym przeciwieństwem swojego brata. Jedyną cechą wspólną obu braci były niebieskie oczy, ale i tu można było dostrzec różnicę. Oczy Toma spoglądały inteligentnie na otaczający trzydziestopięciolatka świat, natomiast w Alexa można było dostrzec psotne ogniki – takie jakie migały niegdyś w oczach Dumbledore’a, kiedy patrzył na swojego rozmówcę znad swoich okularów połówek. Mężczyzna wyglądał na jakieś dwadzieścia dwa, góra dwadzieścia cztery lata. W rzeczywistości mógł być trochę starszy – psotne ogniki w jego oczach i rozczochrane najwyraźniej nieujarzmione brązowe włosy nadawały mu z lekka dziecinny wygląd. Draco nie mógł zaprzeczyć – Alex był przystojny. Miał nadzieję, że tak nie będzie i szybko uświadomi swojej byłej dziewczynie, że on nie jest jej warty. Nie wiedział jeszcze jaki jest z charakteru. Miał świadomość, że jeśli podobny do Toma, to Hermiona miała prawo coś do niego czuć.

- Jestem Alex – przywitał się młody mężczyzna.

Draco miał ochotę wrzasnąć mu w twarz, że on doskonale wie (niestety) kim on jest. To zdecydowanie nie była dobra chwila na ich spotkanie. Powinniśmy spotkać się w innym życiu… Najlepiej z dala od Hermiony… , pomyślał blondyn. Był jakoś dziwnie zdenerwowany całą tą sytuacją. Dlatego też minęła dłuższa chwila, zanim odpowiedział.

- Malfoy – rzekł, wzruszając ramionami. Wolał, aby jego przeciwnicy w walce o byłą Gryfonkę nie zwracali się do niego po imieniu.
Alex najprawdopodobniej wyczuł wrogie nastawienie blondyna, gdyż spojrzał pytającym wzrokiem na swojego brata. Tom zamiast mu odpowiedzieć, pociągnął za Malfoya za rękę, zmuszając go do wstania.

- Alex, my pójdziemy na chwilę porozmawiać. Musimy coś sobie wyjaśnić – syknął. Mimo że te słowa skierował do swojego brata, cały czas patrzył na Dracona.

Poszli do salonu. Kiedy Tom zamknął warknął do przyjaciela swojej „siostry”:

- Rzuć zaklęcie wyciszające.

Jeśli blondyn się zdziwił, że trzydziestopięciolatek wie jakie istnieją zaklęcia, nie okazał tego po sobie, a jedynie wyjął różdżkę i rzucił niewerbalne zaklęcie. Z własnego doświadczenia wiedział, że nie warto się narażać wkurzonym osobom. Kiedyś naraził się ojcu, kiedy tamten wpadł w szał i nie skończyło się to zbyt dobrze dla niego. Do tej pory przechodził go dreszcz na wspomnienie pierwszego (ale nieostatniego) Cruciatusa rzuconego na niego przez Malfoya Seniora.

- Na Merlina! Draco, zachowuj się jak na dorosłego człowieka przystało! Nie możesz czuć do kogoś nienawiści, tylko dlatego, że twoja ukochana nie kocha ciebie! Człowieku opanuj się! Alex nie jest złym człowiekiem… On i Hermiona znali się jeszcze wcześniej niż ty z nią! Nie wiem co takiego wydarzyło się między tobą, a Mioną… i nie wnikam to… Ale mój brat nie zasługuje na nienawiść tylko dlatego, że jesteś zazdrosny! – krzyknął Tom, kiedy tylko upewnił się, że nikt ich nie usłyszy.

Malfoy wiedział, że nie powinien odpowiadać atakiem na atak, jednakże z natury miał dość wybuchowy temperament i po prostu nie wytrzymał.

- Nie zwracaj się do mnie jakbyś mnie znał od zawsze! Nie wolno ci! – Teraz to on krzyczał.

Starszy z mężczyzn zaśmiał się. Wyrzuty Dracona brzmiały trochę jak oburzenie małego dziecka, któremu odebrano ulubioną zabawkę. Tom zamknął na chwilę oczy, próbując się uspokoić. Miał wielką ochotę jeszcze krzyknąć na niedawno poznanego blondyna, jednak próbował się uspokoić. To nie jego wina!, krzyknął do siebie w myślach.[i] On nie wie nic o Alexie… Nie wie, że… Nie powinien tak się zachowywać… ale… zazdrość… każdy z nas jest na nią podatny… [i]Dopiero kiedy otworzył spowrotem oczy i wyrzucił wszystkie myśli z głowy, spojrzał na Malfoya i westchnął. Podejrzewał, że on sam w podobnej sytuacji zachowałby się pewnie tak, jak i on.

- Zrozum… nic nie jest takie jak się wydaje być na pierwszy rzut oka – odezwał się już spokojniej. Czasami po burzy przychodziła cisza. Często po wybuchach spowodowanych swoim temperamentem Tom robił się nadzwyczaj spokojny.- Rozumiem po części twoją niechęć do mojego brata, ale… sam chciałeś się z nim spotkać… spróbuj opanować swoją nienawiść zrodzoną z zazdrości.

Draco spojrzał na niego, przybierając zamyśloną minę.

- Co nie jest takie jakim się być wydaje? – zapytał.

Starszy mężczyzna zaśmiał się cicho. Nie sądził, że blondyn zwróci uwagę na jego nieopatrznie rzuconą uwagę. Młody arystokrata udowodnił, że jest uważnym słuchaczem.

- Alex jest, czy raczej nie jest… - zaczął Tom, lecz się zawahał. Zaklął w myślach. Co u licha pokusiło go by choćby rozważać powiedzenie tak ważnej informacji człowiekowi, którego znał zaledwie od rana? Nawet Hermiona o tym nie wiedziała. Skarcił się bezgłośnie. Nikt nie powinien się dowiedzieć. Nie mógł złamać obietnicy danej przed prawie dwudziestoma dwoma laty.

Malfoy czekał, aż trzydziestopięciolatek dokończy swoją wypowiedź, to jednak nigdy nie nadeszło. Spojrzał więc na Toma pytającym wzrokiem.

- Hmm?

- Nieważne – mruknął tamten. – Liczę na to, że zrozumiałeś to co chciałem ci wytłumaczyć. – Kiedy to mówił jego głos nabrał zimnej nuty, a wyraz twarzy zmienił się. Tom wyglądał przez chwilę niemalże przerażająco. Draco doszedł do wniosku, że w tej chwili łudząco przypominał jego ojca chrzestnego, Severusa Snape’a. Młody mężczyzna zaśmiał się w duchu. Jednakże mimo wszystko przy Snape’ie Tom wyglądał jak amator lodowatego spojrzenia.

Przez chwilę milczeli. Malfoy nie zaszczycił „brata” Hermiony odpowiedzią.

- Chodźmy – odezwał się w końcu Tom. – Tym razem przedstaw się tak jak wypada na młodego, dorosłego i wychowanego człowieka – dodał nieco sarkastycznie.

Draco skinął poważnie głową, choć wcale nie był do tego chętny, jednakże trzydziestopięciolatek wzbudzał nim od początku tej, jakże dziwnej rozmowy niejaki autorytet.

- Niech będzie – mruknął.

Tom posłał mu jedynie spojrzenie mówiące, że gdyby tylko odpowiedź była inna, to prawdopodobnie w tej chwili zostałoby popełnione morderstwo z zimną krwią. Kto jak kto, ale trzydziestopięciolatek naprawdę kochał swojego brata i chciał go chronić przed złem tego świata, mimo że Alex był już dorosły.

Kiedy ponownie weszli do kuchni, Alex siedział przy stole, szkicując na kartce.

- Ja przepraszam… - wyjąkał, gdy ich zobaczył. – Rysunek leżał niedokończony na stole… Nie powinienem ruszać… Hermiona nie rysuje… więc to pewnie twój szkic… Mal...

- Draco – poprawił go blondyn, uśmiechając się. Sam się zdziwił, wiedząc, że ten uśmiech mimo wszystko nie jest sztuczny. – Lubisz rysować? – zapytał jeszcze, patrząc na szkic rozpoczęty dzień wcześniej przez niego, a skończony przez Alexa.

Mężczyzna skinął głową. Alex był nieśmiały, przynajmniej z początku. Nie potrafił od razu rozmawiać otwarcie z nowopoznanymi ludźmi, zupełnie inaczej niż swój brat. Jednak, kiedy już kogoś lepiej poznał, ujawniał się jego nieprzeciętny humor i zamiłowanie do robienia kawałów. Malfoy jeszcze nie podejrzewał, że przyjdzie mu się użerać przez dość długi czas z kimś pokroju bliźniaków Weasley.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction SS/HG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin