Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna

www.sshg.fora.pl
Forum dla fanów paringu Severus Snape i Hermiona Granger
 

Ain Eingrap [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction SS/HG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mroczna88
Mistrz pióra



Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Czw 21:12, 03 Cze 2010    Temat postu: Ain Eingrap [Z]

Hogwart miał wiele tajemnic. To wiedział każdy, kto kiedykolwiek przestąpił jego progi. Uczniowie mieli ich nieco mniej, ale często były one znacznie poważniejsze. Hermiona Granger miała kilka swoich sekretów. Jednym z nich było to, że raz na rok jakimś cudem zawsze natrafiała na zwierciadło Ain Eingrap. Może nie był to taki znów sekret, bo profesor Dumbledore wiedział o tym, ale poza nim nikt. Nawet Harry i Ron nie zadawali sobie z tego sprawy, a w zasadzie mówiła im wszystko. Stała teraz po raz ósmy przed taflą szkła i wspominała wszystkie poprzednie razy…
Miała dwanaście lat i była w Hogwarcie od półtora miesiąca. Była nieszczęśliwa. Nikt z nią nie rozmawiał, nikt nie podał jej ręki, za to wszyscy się z niej śmiali. Co w niej było nie tak? Wiedziała o wszystkim, co się działo w magicznym świecie, więc powinni ją zaakceptować! Wracała z Biblioteki, gdzie zasnęła nad jedną z książek, i z przerażeniem zauważyła, że tak się zamyśliła, że nawet nie wie gdzie jest. Rozglądała się wokół, bliska histerii, gdy zauważyła, że za jednymi z wielu drzwi pali się światło. Zapukała i otworzyła je, po czym nieśmiało weszła i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu kogoś, kto to światło zapalił. W środku nie było nikogo, a pokój wypełniało niemalże w pełni wielkie zwierciadło. Spojrzała w jego taflę i omal się nie przewróciła podczas obrotu, by sprawdzić, czy ci wszyscy ludzie naprawdę stoją za nią. Nikogo jednak nie było. Zrozumiała wtedy, że lustro musi być magiczne. Przyjrzała się dokładnie postaciom i parsknęła śmiechem. Harry Potter i Ronald Weasley na pewno by się do niej nie uśmiechali – nie lubili jej. No i nie było szans, by profesor Snape kiwał głową z uśmiechem, widocznie dumny z jej postępów. Nauczyciel Eliksirów nie znosił jej. Wyszła z sali, zamykając za sobą drzwi i dosłownie wpadła na profesora Dumbledore’a.
- Panie Dyrektorze! Ja… Przepraszam, nie chciałam, po prostu się zgubiłam i weszłam, bo zobaczyłam światło i…
- Rozumiem, panno Granger. – Staruszek uśmiechnął się i podał jej rękę. – Odprowadzę panią do Wieży.
- Dziękuję! – Przez chwilę szli w ciszy, ale nie mogła się powstrzymać od zadania pytania, które najbardziej ją nurtowało. – Co to było za lustro?
- Zwierciadło Ain Eingrap, które ukazuje to, czego pragnie twoje serce.
- Czyli to, co zobaczyłam… Tego chcę?
- Tak. Czasami człowiek nie zdaje sobie sprawy ze swoich pragnień, ale one gdzieś tam są.
- I zawsze pokazują czego się chce?
- Tak. Chyba, że człowiek, który stoi przed zwierciadłem jest tak szczęśliwy, że niczego nie potrzebuje.
- I co wtedy?
- Wtedy? Wtedy zwierciadło działa jak najzwyklejsze lustro.
Rok później, szukając informacji dotyczących Slytherina, weszła do jednego z działów Biblioteki. Kurz na ziemi był tak gęsty, że wyraźnie było widać, że od jakiegoś czasu nikogo tu nie było. Sądząc, że to świetne miejsce na poszukiwania ruszyła dalej i ze zdziwieniem zauważyła zwierciadło. Pamiętając wszystko, co powiedział jej Dumbledore, spojrzała. Nie było tam Harry’ego i Rona, ale przecież ich przyjaźń już miała. Wciąż był tam profesor Snape. Wiedziała, że to niemożliwe, by to pragnienie kiedykolwiek się spełniło, ale najwidoczniej wciąż tego chciała. Parsknęła śmiechem, ale szybko przestała się uśmiechać, gdy zauważyła, że u jej stóp leżało martwe ciało Voldemorta, a przynajmniej to, jak go sobie wyobrażała. To było dziwne… Zrozumieć, że pragnie się czyjejś śmierci. Pokręciła głową nad własną głupotą i wróciła do dalszego szukania. W jej ręce wpadła książka „Bazyliszki i inne magiczne stworzenia”. Uśmiechnęła się z pobłażaniem – kto w dzisiejszych czasach wierzył w bazyliszki? – i odłożyła ją na bok.
W trzeciej klasie zastanawiała się czy da radę ze wszystkim, bo plan jej zajęć był tak zapchany, że ledwo znajdowała czas na sen i jedzenie. Po świętach była załamana i całymi dniami płakała. Poszło o głupiego szczura!!! Zasnęła w Bibliotece nad esejem z Eliksirów i obudziła się dopiero wtedy, gdy silna dłoń zaczęła nią potrząsać. Zamrugała, podniosła głowę i omal nie spadła z krzesła widząc czarne oczy, które wpijały się w nią z nienawiścią.
- Pro… Profesorze Snape! Co pan tu robi?
- Co ja tu robię, Granger?! Jest druga w nocy! Co ty tu robisz?! Trzydzieści punktów od Gryffindoru! Zmiataj do swojego dormitorium, zanim będzie pięćdziesiąt!
Wrzuciła szybko swoje rzeczy do torby i uciekła, biegnąc tak szybko, jak tylko mogła. Na schodach potknęła się i wylądowała twarzą w dół. Klnąc podniosła się i jej wzrok padł na uchylone drzwi, za którymi wyraźnie widziała zwierciadło Ain Eingrap. Tylko jedno spojrzenie… Snape przecież jej nie złapie. Wstała i weszła do sali. Oczywiście, w odbiciu wciąż widziała nauczyciela Eliksirów. Ponownie zobaczyła Rona i Harry’ego, jak się od niej uśmiechają. Był tam również Hagrid z Hardodziobem, którzy odlatywali w dal. Co jednak ją najbardziej zdziwiło, to jej odbicie, które mrugnęło do niej, wyciągnęło Zmieniacz Czasu i wyrzuciło za siebie. Czyżby naprawdę miała go aż tak dosyć? Wracając do Wieży zastanawiała się nad tym.
- Dwadzieścia punktów od Gryffindoru, Granger. – Znajome syknięcie wystraszyło ją. Snape stał koło wejścia do Wieży Gryffindoru i krzywił się niemiłosiernie. – Powiedziałem, że masz „zmiatać”, a nie „pełznąć”!
Rok później wręcz spodziewała się tego, że napotka gdzieś zwierciadło. Po każdej takiej przygodzie widziała uśmiech zrozumienia ze strony Dumbledore’a. Wiedział i nie przeszkadzało mu to. Gdy Wiktor Krum zaprosił ją na Bal była przerażona. A jeśli zrobi z siebie ostateczna idiotkę? Tak myśląc szła po szóstym piętrze, było już dość późno i przez przypadek weszła do korytarza przeznaczonego wyłącznie dla nauczycieli. Usłyszała jakiś dziwny chichot, więc spojrzała w tamtym kierunku i poczuła, jak opada jej szczęka. Asystentka Madame Maxime, piękna, smukła blondynka, siedziała na parapecie jedynie w bieliźnie, a jej szata leżała na podłodze. Pomiędzy jej nogami, obecnie z pełnym poświęceniem zajmujący się jej piersiami, stał profesor Snape, który również został pozbawiony całości ubrania poza bielizną. Francuzka zobaczyła ją, jej oczy zrobiły się wielkie i wysokim, piskliwym głosem krzyknęła:
- Qui etes-vous?!
Snape skrzywił się i spojrzał ponuro na Francuzkę.
- Mówiłem ci, żebyś przestała szwargotać w tej miernej francuszczyźnie!- warknął, ale widząc, że patrzy w zupełnie innym kierunku obrócił się i widząc Hermionę zmrużył niebezpiecznie oczy i wyciągnął swoją różdżkę. – To korytarz dla nauczycieli, Granger…
Jego mina i głos zwiastowały długą i bolesną śmierć, więc szybko wzięła nogi za pas. Pisnęła, gdy koło jej ucha przeleciało zaklęcie – Petrificus Totalus, jeśli się nie myliła. Snape zaklął, najwyraźniej próbując ją złapać, ale, co było dziwne, uratowała ją ta kobieta pytając się go w łamanym angielskim czy to normalne, że nauczyciele gonią swoje uczennice ubrani jedynie w bokserki. Nie słyszała już jego odpowiedzi, bo wbiegła na siódme piętro i przystanęła, żeby złapać oddech. Ruszyła do przodu myśląc: „muszę się ukryć!”. Doszła do pewnego miejsca i uznała, że tam nie znajdzie żadnej skrytki, więc wciąż myśląc o tym zawróciła. Potem zawróciła jeszcze raz – jeśli pójdzie w tamtym kierunku, to natknie się na Mistrza Eliksirów, który pewnie poćwiartuje ją i użyje jako składnika do jakiejś paskudnej mikstury… Usłyszała dziwny dźwięk i spojrzała w tamtym kierunku. Ku jej zdziwieniu w ścianie znajdowały się drzwi, choć mogłaby przysiąc, że przedtem ich tu nie było. Zastanawiała się co tam może być, gdy usłyszała zza rogu piskliwy głos najwyraźniej o coś pytający i odpowiedź w dobrze znanym tonie:
- Nie wiem, ale pożałuje tego. Po cholerę idziesz ze mną?!
- Je veux etre avec vous
- Mówiłem ci, że nie interesuje mnie stały związek, idiotko. Zwłaszcza z kimś kto poza zgrabnym tyłkiem ma niewiele do zaoferowania.
Niewiele myśląc otworzyła drzwi i schowała się w środku. Odetchnęła i rozejrzała się. Nawet specjalnie się nie zdziwiła widząc zwierciadło. Odruchowo do niego podeszła i znalazła tam stały element – Snape’a. Tym razem jednak nie tylko uśmiechał się z zadowoleniem, ale patrzył na nią w taki dziwny sposób… Odwróciła od niego wzrok i skupiła się na innych obrazach. Widziała siebie i Wiktora tańczących – w lustrze była pełna gracji i nawet ładnie wyglądała, a Ron patrzył na nią z zazdrością. Dobrze by mu tak było! Traktuje ją, jak chłopaka! Przeczekała pół godziny i dopiero wtedy wyszła na korytarz. Snape’a nie było, ale coś czuła, że odtąd lekcje Eliksirów będą ciężkie…
W piątej klasie była zdziwiona, gdy Harry powiedział jej, że znalazł tajemniczy pokój, bo okazało się, że Pokojem Życzeń był właśnie ten, w którym rok wcześniej znalazła zwierciadło Ain Eingrap. Zarumieniła się na wspomnienie sytuacji, w jakiej go odkryła (i wcale nie starała się myśleć, że to zdanie brzmiało dwuznacznie), ale szybko wyrzuciła tę myśl z głowy. Umbridge była jej największym problemem na chwilę obecną. Chociaż jakby się zastanowić, to Voldemort ją przebijał… Wymknęła się swoim przyjaciołom i powiedziała im, że musi iść coś doczytać, po czym szybko weszła na siódme piętro. „Chcę zobaczyć zwierciadło Ain Eingrap. Chcę zobaczyć zwierciadło Ain Eingrap. Chcę zobaczyć zwierciadło Ain Eingrap.”. Otworzyła oczy i z zadowoleniem zauważyła, że w ścianie znajdują się drzwi. Tym razem nie czekała i ominęła wzrokiem Snape’a, który – jak zwykle – znajdował się w lewym górnym rogu lustra. Widziała martwego Voldemorta, Umbridge wyrzucaną z Hogwartu i – co ją zdziwiło najbardziej – Trelawney, która radosna i zrelaksowana siedzi przy stole nauczycielskim. Z jakiegoś powodu w jednym z obrazów pojawiła się również asystentka Madame Maxime – gruba i brzydka. Hermiona wpatrywała się w nią przez chwilę i gdy przyszło zrozumienie nie wiedziała czy ma się śmiać, płakać czy też być przerażona. Wybiegła z Pokoju Życzeń i dwa piętra niżej potknęła się na schodach i spadła wprost na swojego nauczyciela Eliksirów. Razem sturlali się na dół i gdy wyplątała się z jego szat i rąk usiadła cała czerwona.
- Przepraszam!
- Granger, czy ty jesteś ślepa?!
Nim zdążył powiedzieć coś więcej złapała się na tym, że wpatruje się w jego usta i zastanawia się jak by smakowały. Przerażona poderwała się na równe nogi i nie zwracając uwagi na to, że coś tam mówił, uciekła.
Rok później nie chciała znaleźć tego lustra. Unikała Pokoju Życzeń i nie wchodziła do żadnej sali, która nie była salą lekcyjną. Przez całe wakacje miała zdecydowanie nieprzyzwoite myśli na temat pewnego czarnowłosego czarodzieja i teraz z całych sił starała się skupić na Ronie. Ron był miły… w pewnym sensie. Był też przystojny… jeśli się lubiło rudowłosych i piegowatych wesołków. Miał też coś w głowie… gdyby transplantowano mu mózg. Sprawa była beznadziejna. Jednak po pewnym czasie zauważyła, że ma w sobie to coś i gdy Lavender zaczęła z nim chodzić… Dopiero wtedy zainteresowała się nim tak naprawdę. Na przyjęciu u Ślimaka starała się cieszyć z towarzystwa McLagena, ale on… Cóż, nie był ani rudy, ani ciemnowłosy. Samo to było denerwujące. Wyszła wcześniej i wracała do dormitorium, gdy natknęła się na profesora Dumbledore’a.
- Ach, panna Granger. Mogłaby pani przyjść do mojego gabinetu za… powiedzmy, pół godziny? Hasło brzmi „misiowe żelki”.
O umówionym czasie weszła do jego gabinetu i od razu zrozumiała, że los się na nią uwziął. Co stało na samym środku gabinetu? Niespodzianka! Zwierciadło. Obróciła się do niego plecami. Nie spojrzy! Stała tak kilka minut i powoli patrzyła do tyłu. Trochę się obawiała tego, co zobaczy…
- A, co tam! Nic się nie stanie, jak spojrzę!
Standardowych obrazów było więcej – martwy Voldemort, Snape patrzący na nią w ten dziwny sposób i gruba asystentka Madame Maxime (jeśli Fleur dobrze ją skojarzyła to była to madame Pritchard, która sypiała z każdym mężczyzną, który był choć trochę przystojniejszy od małpy). Był tam również Ron, który rzucał Lavender i obejmował ją ramieniem. Co dziwne w jego ruchach nie było zainteresowania romantycznego, tylko był to czysto przyjacielski gest. Był tam również Harry z Ginny, którzy się całowali. I, co ją zdziwiło, żywy Syriusz, klepiący swojego chrześniaka po plecach. Owszem, jego śmierć ją obeszła, ale żeby aż tak… Dyrektor, jak należało się spodziewać, nie pojawił się, więc po godzinie unikania patrzenia na Snape’a wyszła. Ciekawe co profesor Dumbledore chciał jej przez to przekazać…
W siódmej klasie, w czerwcu, była przekonana, że już nigdy nie będzie musiała patrzeć w to zwierciadło. Voldemort nie żył, Ron nie był z Lavender, Harry był z Ginny, nie było żadnych dziwnych nauczycieli i usłyszała pochwałę od Snape’a, który – tuż przed owutemami z Eliksirów – powiedział jej, że była jedną z najlepszych uczennic jakie miał przyjemność uczyć (wszystko oczywiście wypowiedziane takim tonem, jakby ktoś trzymał go na końcu różdżki i kazał mówić), więc jedyną rzeczą, która mogła się pokazać był Syriusz, ale zdążyła się już pogodzić z jego śmiercią. No… Ewentualnie mogła zobaczyć wspaniałe wyniki owutemów. Uśmiechnęła się pod nosem i spokojnie ruszyła na Ucztę Pożegnalną. Gdy tylko weszła jęknęła – przed stołem nauczycielskim stało zwierciadło Ain Eingrap. Rzuciła wściekłe spojrzenie Dyrektorowi, który jedynie się uśmiechnął, objaśnił uczniom czym jest zwierciadło i oświadczył, że każdy będzie mógł spojrzeć w lustro, by móc podjąć decyzje co do dalszego życia. Hermiona westchnęła ciężko i nie zwracając na pełne podniecenia szepty kolegów i koleżanek czekała na swoją kolej. Odebrała świadectwo i stanęła przed taflą. Nie było tam Voldemorta, nie było Harry’ego i Rona, nie było Syriusza… Był jedynie Snape. Stał tuż za nią i patrzył jej prosto w oczy. Jego czarne tęczówki były pełne ognia i praktycznie mogła w nich zobaczyć pragnienie. On jej pragnął. Była tak zapatrzona w odbicie, że aż miała wrażenie, że czuje dłonie, które owijały się wokół kibici Lustrzanej Hermiony i czuje pocałunek na szyi, który został złożony… Jęknęła z wrażenia i w tym momencie przypomniała sobie, że cała Wielka Sala na nią patrzy. Zrobiła się cała czerwona i obróciła się na pięcie, by ruszyć na swoje miejsce z powrotem. Usiadła i podniosła głowę chcąc spojrzeć na Goldsteina, który tuż po niej zajrzał w lustro, ale natknęła się na wzrok Snape’a. Wpatrywał się w nią intensywnie i gdy zauważył, że jej rumieniec się pogłębia uśmiechnął się pogardliwie i uniósł prowokująco brew. Miała wrażenie, że dostała w twarz. Opuściła głowę i już jej nie podniosła. Jej własne serce ją zdradziło!
Teraz, patrząc ósmy raz w swoje odbicie uśmiechnęła się szeroko. Lustro naprawdę jej się przysłużyło. Zaraz po powrocie do domu dostała wiadomość od profesora Snape’a – Severusa – czy nie chciałaby się spotkać z nim w Trzech Miotłach. Miał podobno propozycję nie do odrzucenia. Poszła tam nie tylko z ciekawości, ale też – dosłownie – z potrzeby serca. Musiała go zobaczyć! To, co powiedział, zbiło ją z pantałyku. Chciał wiedzieć co widziała w zwierciadle.
- Nie wydaje mi się, żeby to była pańska sprawa, profesorze.
- Po pierwsze: zwracaj się do mnie po imieniu, Hermiono. Po drugie: jest to moja sprawa. Czy dobrze rozumiem, że przez ostatnie siedem lat przypadkiem co roku miałaś możliwość spojrzenia w nie?
Zamrugała ze zdziwienia.
- Tak. Skąd pan… Skąd wiesz?
- Mnie przydarzyło się dokładnie to samo. Chciałbym wiedzieć co widziałaś.
Zastanawiała się nad tym, co powiedzieć. Ryzykować czy też nie? Na gacie Merlina, była Gryfonką czy też nie?!
- Widziałam wiele rzeczy, ale co roku… Co roku widziałam tam ciebie. Najpierw chciałam uznania za moją pracę. Po tej sytuacji dwa lata temu… - Zarumieniła się widząc jego uśmieszek. – Trochę się to zmieniło. Tydzień temu, na Uczcie Pożegnalnej, widziałam tylko ciebie.
Snape parsknął i – ku jej nieopisanemu szokowi i radości – wziął ją za rękę i pogładził kciukiem.
- W takim razie mieliśmy podobne pragnienia. Przedwczoraj Albus zmusił mnie do spojrzenia w lustro. Pewnie zdziwi cię moja szczerość, ale… Jakoś dziwnie czuję, że nie mogę skłamać. Siedem lat temu po raz pierwszy natknąłem się na zwierciadło. Wydawało się to być przypadkowe. Zobaczyłem tam wiele rzeczy, ale między innymi ciebie. W tym odbiciu patrzyłaś na mnie ze zrozumieniem. Rozumiałaś dlaczego musiałem się tak zachowywać względem ciebie i twoich przyjaciół. Przez następne kilka lat było to samo. Rok temu widziałem jak cię duszę. – Parsknął, a ona nie widziała w tym nic śmiesznego. – Byłem wściekły, że złapałaś mnie in flagranti z tą francuską wywłoką. Był tam również Weasley… Nie chcesz wiedzieć – powiedział widząc jej zainteresowanie. – Byłem wściekle zazdrosny, choć nie wiedziałem dlaczego. Unikałem nawet myśli o tym. W tym roku… Nie chciałem spojrzeć. Unikałem zwierciadła jak się tylko dało. Dopiero, gdy zauważyłem twoją reakcję na Uczcie i to spojrzenie, gdy usiadłaś… Albus miał Dzień Dziecka, gdy spytałem się go, czy coś się dzieje o czym powinienem wiedzieć. Gdy spojrzałem… - Podniósł głowę i czarne źrenice wpiły się w orzechowe w ten sposób, który pamiętała z lustra. – Zobaczyłem ciebie. I nic poza tym.
Uśmiechnęła się na wspomnienie jego słów i pokręciła głową. Przeklęty Albus! Stary dureń usłyszał jakąś dziwną przepowiednię, która mówiła o surowym szpiegu, najmądrzejszej czarownicy jej czasów i zwierciadle, które ich połączy i postanowił działać sądząc, że to właśnie o nich chodzi. Być może tak było… Parsknęła i ruszyła do drzwi sali, w której znalazła zwierciadło po raz pierwszy. Ostatni raz spojrzała za siebie i widząc, że poza jej odbiciem nic tam nie ma, ruszyła do lochów, do Severusa, by móc w spokoju wypić herbatę, oprzeć się o niego i przeczytać jakąś dobrą książkę.


Je veux etre avec vous - Chcę z tobą być
Qui etes-vous? - Kim jesteś?
Severus znaczy "surowy”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mroczna88 dnia Czw 21:14, 03 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Toshika
Uczeń



Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Snaperka

PostWysłany: Pon 21:20, 09 Maj 2011    Temat postu:

Bardzo mi się to opowiadanie podoba! Czytałam to opowiadanie już na blogu.
Przede wszystkim pomysł jest świetny. I czyta się rewelacyjnie, język przyjemny. Bardzo lubię twoje postacie.
Co do samego pomysłu to tylko miałam wrażenie, że ona czasem strasznie dużo rzeczy na raz w tym zwierciadle widziała.
Ale ogółem... no... Świetne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction SS/HG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin